Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze Poprzednie. Poprzednie Następne "Skrzypek na dachu" w inowrocławskim Teatrze Letni Taniec z butelkami W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej naszej strony informujemy, że nasze "ciasteczka" służą tylko i wyłącznie bieżącej pracy serwisu. Jeżeli wyrażasz zgodę na zapisywanie informacji zawartej w cookies kliknij w Zamknij. SKRZYPEK NA DACHU J. Bocka powraca na deski OiFP!Ostatnie spektakle w maju i czerwcu 2016.Libretto - Joseph Steinwedług opowiadań Szolema Alejchema za specja
Skrzypek na dachu brzmiał szalenie. „Wiedzieliśmy, jaka będzie reakcja” – mówi autor książki Joseph Stein. „’Chcecie zrobić musical o starych Żydach w Rosji, którzy przeżywają pogrom? Co wam odbiło?””. Jednak dziś produkcje musicalu autorstwa Steina, kompozytora Jerry’ego Bocka i autora tekstów Sheldona Harnicka są tak samo tradycją teatru muzycznego, jak codzienne modlitwy Tewjego są tradycją judaizmu. W nowym filmie dokumentalnym Skrzypek: Miracle of Miracles, który trafi do wybranych kin 23 sierpnia, twórcy filmu Max Lewkowicz i Valerie Thomas badają, w jaki sposób Skrzypek zapuścił korzenie i rozrósł się do globalnego międzypokoleniowego fenomenu – musicalu, który od swojego debiutu w 1964 roku grany jest każdego dnia gdzieś na świecie. Sheldon Harnick, Joseph Stein, Jerry Bock i Jerome Robbins Twórcy Stein, Bock i Harnick ujawniają wczesne dni jego powstawania, w tym prywatne dema, których używali do pisania piosenek. Producent Harold Prince dzieli się tym, dlaczego zatrudnił Jerome’a Robbinsa, zamiast samemu wyreżyserować musical. Lin-Manuel Miranda zgłębia kulturowe implikacje i wpływ musicalu – i dlaczego wykonał piosenkę z żydowskiego musicalu na własnym ślubie. Krytycy teatralni, historycy, żydowscy badacze i inni analizują mało znane fakty dotyczące historii, wpływu i tego, dlaczego Skrzypek jest cudem. 1. Sheldon Harnick i Jerry Bock nie zamierzali napisać historii o Tewje Mleczarzu.„Ktoś przysłał mi książkę Szoloma Alejchema Wędrujące gwiazdy – dickensowską powieść o trupie teatru jidysz objeżdżającej całą Europę Wschodnią – i bardzo mi się spodobała” – mówi Harnick w filmie dokumentalnym. „Dałem ją Jerry’emu Bockowi, a on ją pokochał. Pomyśleliśmy, że jest w niej musical i zastanowiliśmy się: 'Kto byłby odpowiednią osobą do napisania tej książki? I pomyśleliśmy o Joe Steinie.” Ale Stein powiedział nie, to nie był ten. Zwrócił się do opowieści Sholoma Alejchema o Tewje i jego córkach. To był początek Skrzypka na dachu. 2. Harnick i Bock pisali osobno.„Sheldon i ja, zapoznawszy się nieco z książką, rozdzielaliśmy się i ja zgadywałem, jaki rodzaj muzyki wybrać, jeśli chodzi o nastrój, epokę, charakter i tak dalej. Wysyłałem więc Sheldonowi pół tuzina melodycznych zgadywanek” – mówi Bock. „Zawsze z niecierpliwością czekałem na te taśmy, które Jerry wysyłał” – kontynuuje Harnick. „Na każdej taśmie jedna lub dwie z nich pokrywały się z pomysłami, które miałem na teksty piosenek”. To, co Bock mówi „Shelowi” w nagranym wstępie na jego melodyjnym demo „If I Were a Rich Man” jest bezcenne. (Musicie obejrzeć, żeby to usłyszeć.) READ: Birth of a Classic: Listen to Bock and Harnick’s Fiddler On the Roof Demos 3. Trio wiedziało, że będzie to trudne do wyprodukowania przedstawienie – ale nie zdawali sobie sprawy jak było nasze dziecko i pracowaliśmy nad nim przez wiele lat,” wspomina Stein. „Pomimo tego, że odnieśliśmy sukces, ze wszystkich przedstawień, które zrobiłem, najtrudniej było mi znaleźć producenta do Skrzypka.” 4. Hal Prince zgodził się na produkcję, ale odmówił propozycji reżyserii. Zamiast tego Prince zaproponował Jerome’a Robbinsa, z którym pracował przy West Side Story. „Mój sposób myślenia był bardzo jasny” – mówi Prince. „To musiało mieć uniwersalność i jego niesamowitą zręczność w ruchu.” 5. Robbins nie był początkowo przekonany, ale eksperci uważają, że jego osobista historia doprowadziła do jego zaangażowania jako Robbins był chłopcem, rodzice zabrali go do Rajanki w Rosji, aby odwiedzić dziadków. Lata później, w 1958 roku, Robbins był w Europie i zrobił objazd do Rajanki. Nic tam nie pozostało. Cała żydowska populacja została unicestwiona w Holokauście. „Uświadomienie sobie, że to odeszło na zawsze … to bardzo go dotknęło” – mówi Ted Sperling. 6. Budżet musicalu wynosił 250 000 dolarów. omyślcie o tym. 7. „Tradycja” nie istniała we wczesnych szkicach – nie jako otwieracz, w ogóle.„Mieliśmy regularne spotkania i Robbins mówił: 'O czym jest ten spektakl?'”, mówi Harnick. „A my odpowiadaliśmy: 'Cóż, chodzi o mleczarza i jego pięć córek, które mogą wyjść za mąż'. A on na to: 'Nie, to nie to nadaje tym historiom moc'.” „Ostatecznie powiedzieliśmy: 'Na litość boską, Jerry, chodzi o tradycję, prawda?'. A Jerry powiedział: 'Napisz to'”, mówi Prince. „To odblokowało wszystko, czego ten spektakl potrzebował”. Ale po tym jak Bock i Harnick napisali to, podczas pierwszych ośmiu tygodni prób w Nowym Jorku, Robbins raz po raz odmawiał wystawienia tego numeru. W końcu, pewnego dnia przyszedł i wystawił go w 30 minut. 8. Tekst, który znamy dzisiaj do „Tradition” nie jest tekstem, który Bock i Harnick napisali rzeczywistości, dwa wykonali inną wersję w telewizji! Wers zaczynał się „There’s noodles to make and chicken to be plucked / And Liver to be chopped and challah to be baked”. W filmie można usłyszeć, jak Harnick i Bock śpiewają pełny fragment. 9. Taniec z butelkami został zainspirowany chasydzkim choreograf Robbins zawsze robił badania i zawsze był przygotowany. On i Stein poszedł do chasydzkiego ślubu dla inspiracji dla ruchu w show-specifically Tzeitl i Motel ślub. „Bardzo ujęła go dzikość tańca” – mówi Stein. „Jeden z mężczyzn tańczył z butelką na głowie. Zobaczyłem to i pomyślałem, że to interesujące i to wszystko, co pomyślałem. Zobaczył to i zobaczył taniec.” „Myślę, że to trochę jak małżeństwo” – mówi Bartlett Sher, który wyreżyserował broadwayowską rewię z 2015 roku. „Trzymasz butelkę na głowie i starasz się utrzymać równowagę, kiedy wchodzisz w bardzo intensywny i głęboki związek.” Zobacz: 7 najważniejszych punktów wystawy Jerome’a Robbinsa w Nowojorskiej Bibliotece Publicznej w Lincoln Center 10. Próba poza miastem odbyła się w Detroit i nie wróżyła nic został wystawiony w Fisher Theatre w Detroit, Michigan. (Listę piosenek z tej wersji przedstawienia można zobaczyć na ekranie). Recenzje… nie istniały, na szczęście. „Był strajk gazet”, mówi Prince, „i zadzwoniłem, żeby dowiedzieć się, jakie byłyby recenzje w gazetach, a one zostały opublikowane i były złe”. Variety jednak opublikowało i stwierdziło, że w programie nie było żadnych zapadających w pamięć piosenek. 11. Wśród wyciętych piosenek była jedna z ulubionych piosenek Bocka i Harnicka. W miejscu, gdzie teraz słyszymy „Anatewkę”, ponurą melodię o exodusie, była satyryczna piosenka „When Messiah Comes”, o tym, jak Bóg przeprosi Żydów za wszystko, przez co przeszli w ciągu ostatnich lat – łącznie z ostatnią eksmisją. Publiczność nie chciała tego słuchać. To nie był moment, w którym można by było lekko podejść do sytuacji. Twórcy postawili więc na wzniosłość. (Uwaga, była też kiedyś piosenka dla Motela o jego „słodkiej, słodkiej maszynie do szycia”) 12. „Do You Love Me?” było fantazją autora tekstu gorzko walczyli podczas wychowania Harnicka. Czułość w tej piosence była dla niego spełnieniem marzeń: „Kiedy pisałem tę piosenkę, życzyłem sobie, żeby mój ojciec i matka mieli tego rodzaju relacje” 13. Prince okazał się gościnnym broadwayowskim spektakl trafił na główny trzon, kolejka kupujących bilety ciągnęła się wokół bloku na 45. ulicy prowadzącego do Imperial Theatre. Prince serwował kawę wszystkim w kolejce. 14. Po sukcesie spektaklu scenicznego przyszedł czas na film; ale nie obyło się bez czkawki podczas „Gdybym był bogaczem”Chaim Topol został obsadzony w roli Tewjego w filmowej adaptacji Skrzypka. Reżyser Norman Jewison wyjaśnia w dokumencie, dlaczego wybrał Topola zamiast oryginalnego Zero Mostela. Topol wspomina, że kręcenie „Bogacza” zajęło trzy dni i że brzmi trochę dziwnie, bo śpiewał z bolesnym bólem zęba. 15. Ostatnia scena, jaką nakręcili do filmu, była najbardziej emocjonalna dla Topola jako sceną, jaką nakręcił Topol, było jego pożegnanie z Hodlem na dworcu kolejowym. „Dla mnie to najbardziej raniące miejsce w filmie, w sztuce” – mówi Topol. „Ta scena pozostała w mojej głowie, w moim sercu przez lata.” 16. Tytuł pochodzi od artysty Marka czerpał inspirację z obrazów Chagalla, jeśli chodzi o emocjonalny ton utworu, jak również jego scenografię autorstwa Borisa Aronsona. Aronson namalował domy wieśniaków na niebie na kropli, jako hołd dla Chagalla. Ale to również tam musical znalazł swój tytuł. „Jeden z jego obrazów przedstawiał mężczyznę grającego na skrzypcach, który stoi, właściwie unosi się nieco ponad dachem, ale wygląda, jakby na nim stał” – mówi Harnick. „Zafascynował nas ten obraz i jeden z nas zaproponował tytuł: Skrzypek na Dachu.” Spojrzenie wstecz na Zero Mostela w Skrzypku na Dachu Spojrzenie wstecz na Zero Mostela w filmie pt. Mostel in Fiddler on the Roof 11 PHOTOS Zero Mostel for the Performing Arts Zero Mostel, Austin Pendleton, i obsada Friedman-Abeles/©NYPL for the Performing Arts Zero Mostel, Beatrice Arthur, i obsada Friedman-Abeles/©NYPL for the Performing Arts Zero Mostel i obsada Friedman-Abeles/©NYPL for the Performing Arts Zero Mostel i obsada for the Performing Arts Działanie
„Skrzypek na dachu", fot. S. Okołowicz (źródło: materiały prasowe organizatora) Musical swoją warstwą muzyczną, jak i tematem zawierającym humanistyczne przesłanie przemawia do publiczności na całym świecie. Za kanwę libretta posłużyła powieść Szołema Alejchema Dzieje Tewjego Mleczarza. Akcja rozgrywa się w 1905 roku w Do takich refleksji skłania zakończony niedawno II Festiwal Teatrów Muzycznych, na którym wystąpiło dziewięć polskich zespołów. Nieobecna była tylko stołeczna Roma. Każdy teatr mógł zaprezentować to, co ma w repertuarze najlepszego, otrzymaliśmy zatem przegląd tytułów, które zapisały się w historii musicalu. Najświeższe w zestawie były bowiem przeboje Broadwayu z poprzedniej dekady: „Rent" Jonathana Larsona oraz „Ragtime" Stephena Flaherty'ego i Terrence'a McNally'ego. Na więcej nas nie stać, nie możemy nadążać za światową modą przede wszystkim ze względów finansowych. Nieprędko zatem zobaczymy w polskiej wersji takie hity ostatnich lat jak „Mamma Mia!" czy „Król Lew". Licencja na ich inscenizację kosztuje ponad milion dolarów, potrzebny jest nie tylko hojny sponsor, ale także późniejsza intensywna eksploatacja spektaklu przy pełnej widowni, co daje szansę na zwrot wyłożonych pieniędzy. Na takie rozwiązanie decyduje się jedynie Teatr Muzyczny Roma, który niemal dzień w dzień gra „Upiora w operze" Andrew Lloyda Webbera. Dyrektorzy w Gliwicach, Lublinie czy Poznaniu wolą bezpieczniejszą różnorodność, tyle że wtedy mają do dyspozycji tytuły, którymi świat fascynował się pół wieku temu. [srodtytul]Telewizyjna rozrywka[/srodtytul] Na rodzimych twórców nie ma co liczyć, nieliczne polskie musicale są efemerydami. „Metro" Janusza Stokłosy i Janusza Józefowicza zagrane już ponad tysiąc razy pozostaje niepowtarzalnym wyjątkiem, na dodatek sami jego twórcy poprzestali na jednorazowym sukcesie. Dziś w Studiu Buffo realizują składanki w rodzaju „Wieczoru latynoskiego", powielając wzory tandetnej rozrywki pozycjami są zatem „My Fair Lady" Fredericka Loewego (światowa prapremiera – 1956 r.) czy młodszy o osiem lat „Skrzypek na dachu" Jerry'ego Bocka. Oba musicale ożywają nieustannie na naszych scenach w inscenizacjach, niewiele w gruncie rzeczy różniących się od siebie. Klasyczny polski teatr musicalowy jest bowiem tradycyjny, czasem wręcz anachroniczny na tle tego, co obserwujemy na scenach dramatycznych lub operowych. Ile razy można jednak oglądać w „Skrzypku na dachu" ten sam taniec z butelkami oraz mleczarza Tewjego ciągnącego swój wózek na tle zbudowanych z dykty chat biednej Anatewki? Jerzy Gruza, twórca tegorocznej inscenizacji musicalu (do którego sam powrócił po 24 latach) w Teatrze Muzycznym w Gdyni, w finale przywołał co prawda wspomnienie Holokaustu, przedtem jednak pokazał wszystko to, co oglądaliśmy w innych wersjach. [srodtytul]Mało eksperymentów[/srodtytul] Musical boi się reżyserskich eksperymentów, ale w ten sposób staje się widowiskiem dla konserwatywnej publiczności, która starzeje się wraz z nim. Rewolucyjny niegdyś „Jesus Christ Superstar" Webbera już nie bulwersuje, a inscenizacja Marcela Kochańczyka w Teatrze Rozrywki w Chorzowie po dziewięciu latach jest bez od reżyserskiej sztampy bywa jednak możliwe, co na festiwalu udowodniły dwa zespoły. Wrocławski Capitol pokazał drapieżną i rozgrywaną we współczesnej przestrzeni industrialnej „Operę za trzy grosze" Bertolta Brechta i Kurta Weilla (reżyser Wojciech Kościelniak). Natomiast z kanonicznym wzorem „Chicago" ustanowionym ponad 30 lat temu przez choreografa Boba Fosse'a zerwali w gdyńskim Teatrze Muzycznym Maciej Korwin i Jarosław Staniek. Oba przedstawienia miały tę samą energię, jaką dawał im precyzyjnie prowadzony zespół wykonawców. Inna sprawa, że te utwory wychodzą poza schemat bezpretensjonalnej opowiastki miłosnej, co ułatwia zadanie inscenizatorom. Taki jest również „Ragtime" pokazujący skomplikowane losy kilku amerykańskich rodzin u progu XX wieku. Z szansy stworzenia dzięki temu żywego widowiska skorzystał Gliwicki Teatr Muzyczny. [srodtytul]Młodzież atakuje[/srodtytul] Ale przecież i z banalnej historyjki, na której oparta jest intryga musicalu „Rent", da się sporo wykrzesać. Jednak inscenizacja Opery na Zamku w Szczecinie swą żywiołowość zawdzięcza przede wszystkim wykonawcom, których spora część w tym przedstawieniu debiutowała na scenie. To dzięki nim spektakl jest tak entuzjastycznie przyjmowany przez młodą widownię. Jeśli polski teatr chce się rozwijać, musi szukać nowych tytułów i bronić się przed wykonawczą sztampą. Kilkanaście lat temu narzekaliśmy, że brakuje aktorów, którzy potrafią tańczyć i śpiewać. Dziś większość zespołów prezentuje profesjonalny poziom, ale też do ich gry zaczyna się wkradać rutyna, powielanie tych samych aktorskich chwytów, do czego skłania konwencja tradycyjnego musicalu. Coraz częściej wykonawcy dobierani są jednak poprzez casting, więc aktorem może zostać każdy. Ale to bywa niebezpieczne. Bez profesjonalnego przygotowania obecni bohaterowie szczecińskiego „Rent" czy warszawskiego „Upiora…" za kilka lat mogą stracić głos i nie będą w stanie zaśpiewać prostej piosenki. Dlatego tak ważny jest rozwój studium wokalno-aktorskiego Teatru Muzycznego w Gdyni, którego absolwentów można spotkać niemal w każdym zespole. Niebawem zostanie ono przekształcone w studia wyższe przy Uniwersytecie Gdańskim.

TEATR. musical. Po 40 latach od prapremiery na scenę Teatru Muzycznego w Łodzi powróci "Skrzypek na dachu". Na początku odtwórcą roli Tewjego był legendarny bas Bernard Ładysz, a jego zmiennikiem – młody, debiutujący na dużych scenach Zbigniew Macias. Przy okazji ponownego wystawienia sztuki aktor ponownie wcieli się w postać

Dzisiaj rocznica premiery "Skrzypka na dachu" 08.11.2011; Gdynia. "Skrzypek" z Muzycznego w Sali Kongresowej w Warszawie. Tańczyłem taniec z butelkami. 08.11.2008; . 302 175 280 719 376 471 286 214

taniec z butelkami skrzypek na dachu